Bez względu na to co myśli Kaczor, albo Donald, największym wyzwaniem dla ludzkości na najbliższe 20-50 lat jest zamiana klimatu. Kluczem do jej rozwiązania jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych.
Przez długi czas wydawało się, że rozwiązaniem może być atom. Problem z elektrowniami atomowymi jest jednak taki, że jak coś pójdzie nie tak, to robią wielkie bum i powstają o tym fenomenalne seriale HBO. Do tego są strasznie drogie, a ludzie bo nie chcą żeby do ich kurortu zamiast turystów przyjeżdżali kiedyś S.T.A.L.K.E.Rzy
Większość Europy (i świata) odchodzi zatem od atomu i kopci dalej wunglem, albo próbuje desperacko stawiać solary i wiatraki gdzie i jak popadnie.
Enter SMR.
SMR to nowe podejście do atomu i nowa jakość wytwarzania energii z jego rozszczepienia. Najprościej mówiąc jest to reaktor złożony z jednego pręta paliwowego, chłodzony niezależnie i z wewnętrznymi systemami zabezpieczeń. Taki reaktor nie przegrzeje się (bo jest za mały), jeżeli nawet by się przegrzał, to zgasi go natychmiast wewnętrzny system, a jeżeli nawet go nie zgasi wewnętrzny system, to jest zanużony w wodzie, która go wychłodzi w 12 godzin.
Spółka z Portland NuScale formalnie zatwierdziła przed NRC projekt takiego SMR. Oznacza to, że zgodnie z liczącym 12.000 stron (to się nazywa detaliczna praca) raportem z analizy ryzyka ten reaktor jest BEZPIECZNY i znacznie tańszy w konstrukcji niż tradycyjne elektrownie atomowe.
Bardzo mnie cieszy ta wiadomość. Rozszczepienie atomu było jednym z największych osiągnięć XX wieku i związane z nim możliwości otworzyły nowy rozdział naszej historii. Uważam, że atom to najsolidniejsza ścieżka do zawrócenia z ścieżki samozagłady (aka globalnego ocieplenia). Bardzo mnie smuci, że przez ostatnie dekady odchodziliśmy od tej ścieżki ze strachu i dla zbicia kapitału politycznego. Nie bójmy się, jest światło w tym tunelu.
In SMR we trust.